Od zawsze miałam problemy z wagą. Jako dziecko byłam szczupła, ale w okresie dojrzewania zaczęłam tyć. Te trzydzieści lat temu nie robiłam sobie żadnych badań kontrolnych. Po prostu próbowałam się odchudzać.
Czasem głodziłam się całymi tygodniami, aby zrzucić dwa, trzy kilo. Ciągle liczyłam kalorie. Musiałam sprawdzać, ile kalorii na śniadanie, obiad i kolację wolno mi przyjąć. Po restrykcyjnej diecie wracałam do dawnych nawyków, a wyposzczony organizm domagał się wciąż więcej i więcej kalorii. Po każdej diecie chudłam, a potem tyłam dwa razy więcej kilogramów niż schudłam. Raz zdarzyło mi się zastosować bardzo radykalna dietę po której schudłam szesnaście kilo. Przez kilka dni było wspaniale. Koleżanki podziwiały moją przemianę, a ja mieściłam się w sukienki mojej szczupłej siostry.
Jednak miałam fatalne samopoczucie. Stałam się nerwowa, bo właściwie żyłam tylko czarną kawą i papierosami. Bolał mnie żołądek, kilka razy zasłabłam. Zaczęły wychodzić mi włosy i tak naprawdę nigdy już nie odzyskałam tak gęstej fryzury jak przed dietą. Skóra na całym ciele była szara ii szorstka. Gdy pewnego dnia straciłam w pracy przytomność. Trafiłam do szpitala. Dzięki kroplówkom i witaminom odzyskałam siły, a po powrocie do domu zaczęłam nadrabiać zaległości kalorii. Organizm znów mnie pokonał.
Od kilku lat ważyłam w okolicach stu kilo i nie starałam się już odchudzać. Bałam się, że przytyję jeszcze więcej, a tego mój organizm nie zniósłby. Miewałam duszności, skakało mi ciśnienie, miałam wiecznie opuchnięte nogi. Często bolała mnie głowa. Badania zwykle były fatalne, ale zawsze zrzucałam winę na nadwagę.
Jednak kilka miesięcy temu odwiedziła mnie kuzynka. Nie widziałyśmy się od wielu lat, bo mieszkała na stałe w Austrii. Pracowała jako endokrynolog. Od razu więc zapytała, czy nie mam kłopotów ze zdrowiem. Poczułam się nieswojo, bo moje kompleksy mnie przytłaczały.
Powiedziałam, że jest kolejna osobą, która na pewno skrytykuje mnie za doprowadzenie się do takiego stanu. Kuzynka nie miała takiego zamiaru. Poprosiła o ostatnie wyniki badań, a potem spytała, kiedy ostatnio badałam tarczycę. Przyznałam, że kompletnie nie miałam pojęcia, iż powinnam takie badania robić. Zdziwiła się, że przez tyle lat żaden lekarz nie zauważył objawów niedoczynności tarczycy. Szybko zleciła wszelkie możliwe badania.
Gdy odebrałam wyniki i pokazałam kuzynce, od razu zaordynowała badanie usg tarczycy i branie leków na niedoczynność tarczycy. Wyjaśniła m później, że stan tarczycy wskazuje, ze zmagam się z chorobą od wieku młodzieńczego. Stąd były moje problemy z wagą i nadmierna otyłość mimo nieprzejadania się oraz mizerne wyniki diet.
Jako znany w Austrii endokrynolog zaprosiła mnie kuzynka do swojej kliniki i tam rozpoczęłam pełną kurację. Dowiedziałam się, co mogę, a czego nie powinnam jeść i jakie suplementy diety powinnam przyjmować. Dzięki kuracji udało mi się schudnąć kilka kilogramów bez żadnych wyrzeczeń. Na pożegnanie kuzynka poleciła mi spotkanie z dobrym dietetykiem.
Po powrocie do kraju od razu znalazłam kompetentnego dietetyka, który specjalizuje się w chorobach tarczycy. Już podczas pierwszej wizyty dietetyk obejrzał wszystkie wyniki i zważył mnie. Ważenie miało się stać moim codziennym rytuałem przez najbliższe miesiące. Otrzymałam instrukcje, co i kiedy wolno mi jeść i że powinnam wypijać kilka litrów wody dziennie. Nie powinnam też martwic się wahaniami wagi, bo przechodzę menopauzę i zatrzymania wody w organizmie będą się często zdarzały. Zachęcił mnie też do stosowania hormonalnej terapii zastępczej, jeśli chcę jak najdłużej zachować młodzieńczy wygląd skóry i lepsze samopoczucie.
Od dwóch miesięcy leczę się i zdrowo odżywiam. Zrobiłam testy alergologiczne i okazało się, ze jestem uczulona na gluten. Przestałam jeść niektóre produkty i zdziwiło mnie, że wcale nie brakuje mi puszystych bułeczek z białej mąki. Bawiłam się nowymi smakami i potrawami. Nie wiedziałam, że jedzenie może być tak urozmaicone. Nie walczyłam już z wagą, ale poczułam , że ubrania stały się luźne. Chudnę i jestem zdrowsza, a to najważniejsze!